Szlak turystyczny Peaks of the Balkans prowadzi przez górzysty region na granicy Czarnogóry, Albanii i Kosowa. Jestem 192 kilometry przeszedłem w 8 dni w 2024 roku. Kochałem to, nienawidziłem tego, popełniłem wiele drobnych błędów, złamałem laskę i materac powietrzny i pokonałem 40 kilometrów w ciągu jednego dnia. Przeczytaj moje Doświadczenia i moja historia o samotnych wędrówkach po szczytach Bałkanów przez Albanię, Kosowo i Czarnogórę.
Jest to przegląd moich doświadczeń z samotnych wędrówek po szczytach Bałkanów. Zobacz osobne posty na temat Planowanie wyprawy na szczyty Bałkanów i moja lista rzeczy do spakowania na Peaks of the Balkans.
Krótkie wprowadzenie do szczytów Bałkanów
Liczący 192 kilometry szlak turystyczny Peaks of the Balkans łączy trzy kraje: Albanię, Kosowo i Czarnogórę, przecinając jedne z najmniej zbadanych krajobrazów kontynentu.
Odległość192 km
Średni czas trwania: 10 dni. Bardzo sprawni wędrowcy z lekkimi plecakami mogą pokonać trasę w sześć lub siedem dni. Dla tych, którzy wolą bardziej spokojny harmonogram, w tym dzień odpoczynku i kilka objazdów, wędrówka może zająć do 12 lub 13 dni.
Poziom trudnościŚredni
Całkowita różnica wysokości: 12.020 m
Szczyt Bałkanów nie jest już tak dobrze strzeżoną tajemnicą, jaką był, gdy po raz pierwszy o nim usłyszałem pięć lat temu. Poza odcinkiem z Theth do Valbony (który przyciągnął setki osób jako najpopularniejsza jednodniowa wycieczka w Albanii), rzadko widywałem więcej niż pół tuzina osób dziennie na samym szlaku, ale pensjonaty, w których się zatrzymywałem, były zwykle pełne, a na końcu każdego odcinka są zwykle co najmniej 2-3 osoby. Pensjonaty. Czasami można zatrzymać się w pensjonatach bez rezerwacji, ale nie polegałbym na tym.
Wędrując przez zielone doliny i łąki dzikich kwiatów, można poczuć całkowite oddalenie tego fascynującego regionu, z górującymi nad nim szarymi Alpami Albańskimi, znanymi lokalnie jako Prokletije. W przeciwieństwie do bardziej znanych europejskich regionów alpejskich, w tym regionie nie ma hoteli ani wyciągów narciarskich, co potęguje poczucie oddalenia i zanurzenia się w ukrytym świecie, który umknął uwadze świata zewnętrznego.
Przygoda "Szczyty Bałkanów" pozwala wędrowcom odkrywać te zapierające dech w piersiach krajobrazy, jednocześnie zanurzając się w różnorodności kulturowej regionu. Szlak nie tylko stanowi wyzwanie fizyczne ze względu na trudny teren, ale także oferuje możliwość interakcji z lokalnymi społecznościami i doświadczenia ich gościnności. Ten międzynarodowy szlak nie tylko ukazuje naturalne piękno Bałkanów, ale także służy jako symbol jedności i współpracy, jednocząc narody poprzez wspólną miłość do ich niezwykłych krajobrazów i chęć dzielenia się nimi ze światem.
Dzień 1: Podróż o Tirana, jezioro Koman i Fierze do Valbony
Stałem tam, gapiąc się z otwartymi ustami. Widziałem wcześniej kilka zdjęć, ale nic nie mogło mnie przygotować na to, co miałem zobaczyć. Stałem na starym, zardzewiałym promie, który zabrał mnie i wielu innych turystów przez jezioro Komani z Koman do Fierze, które zapierało dech w piersiach.
Zdecydowałem się na objazd, aby dostać się na szlak z mojego domu w Niemczech. Większość ludzi zaczynała w Theth lub Plav, ale ponieważ chciałem lecieć moimi ulubionymi liniami lotniczymi i widziałem zdjęcia jeziora Komani, zdecydowałem się polecieć do Tirany, wziąć 3-godzinną przejażdżkę autobusem z Tirany do Koman, wziąć 2,5-godzinną przejażdżkę promem z Koman do Fierze i wreszcie wziąć 1-godzinną przejażdżkę autobusem z Fierze do Valbon.
Moje doświadczenie: Podróż była dłuższa niż to konieczne, mój lot był opóźniony, taksówka do hotelu przyjechała z 45-minutowym opóźnieniem, a ja spałem tylko dwie godziny po przebudzeniu o 4.30 rano. Ale było warto.
Prom płynął powoli przez przypominający fiordy krajobraz, który przypominał mi zarówno Tajlandię, jak i piękne nordyckie fiordy. Otaczała nas majestatyczna przyroda, z imponującymi klifami i pięknymi lasami. Od czasu do czasu nasz prom wyprzedzały małe motorówki, podobne do tych, które można zobaczyć na rzekach w Azji. A tu i ówdzie dom lub mała osada na zboczach gór lub na brzegu wody były jedynym dowodem na to, że ludzie tam faktycznie mieszkali.
Prom okazał się być kołem ratunkowym regionu. Miejscowi regularnie wsiadali i wysiadali z walizkami, żywnością lub materiałami budowlanymi. Byliśmy świadkami zjazdów rodzinnych, młodych dorosłych opuszczających domy swoich rodziców, aby przenieść się do większych miast, wiosek, w których uzupełniano zapasy i turystów wysiadających z kajaków na dzień zabawy na wodzie. To było naprawdę magiczne miejsce.
Po dwóch lotach, dwóch autobusach i rejsie promem w końcu dotarłem do Valbonë. Po szybkim lunchu byłem gotowy na własną przygodę: tydzień na Szlaku Szczytów Bałkanów.
Etap 1: Valbonë - Przełęcz Prosllopit (8,2 km, 1000 metrów w pionie, 3 godziny)
To tyle, jeśli chodzi o pozytywne wibracje. Po tylu latach zdobyłem spore doświadczenie w wędrówkach, ale dziś po prostu popełniłem wszystkie błędy debiutanta, jakie można popełnić.
Nie minęło nawet 15 minut od rozpoczęcia mojej przygody ze "Szczytami Bałkanów", a ja już mam poważne wątpliwości, na co się porwałem. Na początku nie mogę nawet znaleźć początku szlaku, ponieważ wskazówki w książeczce są mylące (wskazuje niektóre zajazdy - wiele ma podobne nazwy - i znak - są dwa podobne). Dobra robota, Polle.
Kiedy wydaje mi się, że znalazłem początek ścieżki, próbuję przeskoczyć przez mały strumień, ale całkowicie źle oceniłem odległość i mój ciężar z plecakiem i kończę z obiema stopami w strumieniu. Świetnie, po prostu świetnie. Mokre stopy przez resztę popołudnia.

W końcu zaczynam strome podejście z Valbone na przełęcz Prosllopit, ale brakuje mi kadencji i prędkości. Krok po kroku staram się wejść w rytm szlaku. Wciąż spoglądam na zegarek, by sprawdzić prędkość i wszystko mnie frustruje. Mógłbym to zwalić na dwie godziny snu ostatniej nocy, ale to byłoby zbyt proste.
Po kilku godzinach odkrywam idealny płaski teren na obóz. Osłonięty od wiatru, płaski, z pięknym widokiem. Dopiero po dotarciu na miejsce zdaję sobie sprawę, że była to również idealna toaleta dla bydła pasącego się w pobliżu, ponieważ ziemia jest zaśmiecona krowim łajnem. Jasne. Dlaczego nie? Kiedy znajduję nowe miejsce i rozbijam namiot, zdaję sobie sprawę, że mój dmuchany materac - który sprawdziłem przed wyjazdem - ma dziurę i nie chce się napompować. Szaleństwo.
Wreszcie, z jakiegoś powodu mój Garmin InReach zresetował się do poprzednich ustawień i nie mogę go uruchomić. Jako środek ostrożności, każdego ranka, gdy rozbijam obóz i wymeldowuję się, gdy rozbijam namiot, melduję się z rodziną przez telefon satelitarny, aby dać im znać, że jestem bezpieczny i gdzie jestem (telefon automatycznie wysyła dokładne współrzędne GPS). Bez zasięgu telefonu komórkowego nie mogę wymeldować się przez WhatsApp i nie mogę zresetować mojego InReach. Fantastycznie.
Wskazówka: Naprawdę warto wcześniej wybrać się na krótkie wędrówki w swoim kraju, aby przygotować się do szlaku. Z mojego doświadczenia wynika, że jesteś dość zardzewiały, a szlak turystyczny jest miejscami dość trudny. Wytrzymałość jest niezbędna.
Dzień 2: Dzień pełen premier
Etap 2: Przełęcz Prosllopit do Doberdol (29,6 km, 1400 metrów w pionie, 7,5 godziny)
Nowy dzień, nowe możliwości. Po dobrze przespanej nocy pakuję namiot i sprzęt i wyruszam do Doberdol. To mój pierwszy prawdziwy dzień na szlaku i nie mogę się doczekać, aby to wszystko pochłonąć. Tak bardzo za tym tęskniłem.
I nie zawiodłem się. Ścieżka wygląda świetnie, a widok jest fantastyczny. To dzień wielu pierwszych wrażeń. Po drodze natrafiam na pierwszy z kilku owczych korków, więc muszę poczekać, aż przejdą owce, pasterze, a zwłaszcza psy (upewnij się, że nigdy nie wchodzisz między owce i psy, ponieważ zwykle nie kończy się to dobrze). Natrafiam na pierwszą prowizoryczną lokalną kawiarnię sprzedającą zimną Coca Colę (tak naprawdę nigdy nie piję coli, ale w upalne dni na szlaku jest po prostu boska).
Przeklinam siebie po raz pierwszy podczas tej podróży, mrucząc na głos do siebie, że wszystko idzie tak gładko, na chwilę przed tym, jak poślizgnę się i upadnę, łamiąc przy tym wtyczkę ładowarki USB. Gdzieś na zejściu do Cerem wpadam na pierwszą grupę na szlaku, około 20 nienagannie ubranych Włochów zmierzających na przełęcz Maja Kolata.

Gdy mijam większość z nich, ich przewodnik pyta mnie, jaka jest pogoda na Maja Kolata. Najwyraźniej nie wie. Ja też nie wiem, bo nie robiłem dodatkowej pętli na Maję Kołatę. Ale wiem, że tego dnia jest wietrznie, że część szlaku w kierunku Maja Kolata jest odsłonięta (skalista, otwarta na wiatr, z dużym spadkiem), że co roku na tej trasie ginie kilka osób i że większość jego grupy jest ubrana raczej na jogę lub zajęcia rowerowe niż na trudną wędrówkę na niebezpieczny szczyt.
Po przyjeździe do Cerem postanawiam po raz pierwszy spróbować lokalnej kuchni w słynnym pensjonacie Kujtim Goçi. Jest po prostu idealnie. Zupa ziemniaczano-marchewkowa, sałatka z pomidorów, ogórków i cebuli, lokalny chleb i ryż z warzywami i mięsem są tak proste, a jednocześnie tak doskonałe. Gospodarze są niezwykle przyjaźni i gościnni, a to więcej niż mile widziana przekąska na resztę dnia.

Po południu następuje kolejny. Podążam drogą 4WD (z napędem na cztery koła, jedną z wielu) pod górę i w pewnym momencie rutynowo sprawdzam GPS, aby sprawdzić, czy nadal jestem na właściwej drodze. Okazuje się, że jestem kilometr dalej i przegapiłem ścieżkę prowadzącą pod górę. Byłem stuprocentowo pewien, że podążam drogą 4WD prosto przed siebie, jak opisano w przewodniku turystycznym. Kiedy wracam do tego punktu, zdaję sobie sprawę, co się stało.
Jest tam skrzyżowanie, gdzie w rzeczywistości jest boczna droga na wprost, ale z biegiem lat skrzyżowanie stało się główną trasą, więc jadę główną trasą przez skrzyżowanie zamiast boczną drogą. To pierwszy z wielu przypadków, gdy oznakowanie nie jest w 100 % jasne, a opis w książeczce wyprzedza rzeczywistość.
Kiedy dotarłem do Doberdol tego wieczoru około 19:00, byłem zmęczony i nie miałem siły iść dalej, wspinać się z doliny i szukać innego miejsca na nocleg. Postanowiłem więc rozbić obóz w Guest House, aby doświadczyć kolejnego pierwszego doświadczenia. Biwakowała tu również grupa Holendrów. I kolejny pierwszy raz na szlaku: jeden z członków grupy musi zostać ewakuowany z powodu choroby, a ja kończę noc ze źle rozbitym namiotem i tylko jednym kijkiem trekkingowym. Idealne zakończenie pierwszego dnia.
Dzień 3: Zapoznanie się ze szlakiem turystycznym
Etap 3: Doberdol do jeziora Pusi-Magareve, tuż za Milishevcem (23,6 km, 1400 m przewyższenia, 6,5 godziny).
Cieszę się, że drugi dzień przynosi mniej pierwszych i niechcianych niespodzianek. Przyzwyczajam się do szlaku i cieszę się otoczeniem.
Najważniejszym odkryciem tego dnia jest sytuacja wodna. Zostałem ostrzeżony przed wodą w Doberdol (rzeka jest tam zanieczyszczona przez toalety na wyższych obszarach, które dosłownie wyrzucają swoje gówna do rzeki, więc należy ich unikać za wszelką cenę), ale pomimo bycia bardzo ostrożnym, nie mogę opuścić Doberdol bez problemów żołądkowych - to samo dotyczy większości holenderskiej grupy. Trudno też przewidzieć sytuację wodną. Ogólnie rzecz biorąc, na szlaku jest znacznie więcej punktów z wodą, źródeł, strumieni itp. niż opisano w broszurach. Jednak zazwyczaj nie znajdują się one w miejscach, w których można by się ich spodziewać.
Moje doświadczenie: Źródła i strumienie, które powinny tam być zgodnie z informacjami w mojej broszurze lub na moim urządzeniu GPS, nie istnieją, podczas gdy w innych miejscach mijasz trzy strumienie z doskonałą wodą w ciągu kilku minut.
Wskazówka: Woda nie jest problemem, można podążać za dosłownym biegiem wody, ale planuj, że punkty poboru wody nie będą w miejscach, w których się ich spodziewasz.
Utrzymuję dobre tempo, jem dobry lunch w Milishevc i wędruję do jeziora Pusi i Magareve, aby tam rozbić obóz. Jestem tam jedyny i kładę się wcześnie spać, aby nadrobić zły sen, który miałem poprzedniej nocy z powodu zepsucia się mojej laski.
Dzień 4: Zimne przebudzenie
Etap 4: Jezioro Pusi i Magareve do Drelej (23,1 km, 1000 metrów w pionie, 6 godzin)
Budzę się po ciężkiej nocy. Temperatura w dolinie, w której znajduje się jezioro, spadła poniżej zera stopni, a zimno nie pozwalało mi zasnąć przez całą noc. W końcu śpię w śpiworze, mając na sobie wszystkie ubrania: dwie koszulki, bluzę polarową, kurtkę przeciwdeszczową i długie spodnie, żeby było mi ciepło. Mój plecak, który był w namiocie, jest pokryty lodem.
Zewnętrzna strona mojego namiotu jest całkowicie pokryta lodem, a moje ręce drętwieją, gdy próbuję go ponownie złożyć. Pakuję się tak szybko, jak to możliwe i opuszczam dolinę, by ogrzać się w słońcu. Dopiero po 15-20 minutach odzyskuję czucie w dłoniach i czuję się komfortowo.

Po rozgrzewce jestem ciekaw, jak moje kolana poradzą sobie z długim zejściem z Pusi i Magareve do Rugova Camp. Zejście ponad 1000 metrów na dystansie 7 kilometrów to nie lada wyzwanie, szczególnie po tak długim okresie bezczynności. O dziwo, moje kolana i nogi trzymają się bardzo dobrze i jestem w stanie utrzymać przyzwoite tempo na zejściu, co sprawia, że początek dnia jest bardzo spokojny.
Muszę podjąć ważną decyzję. Trasa z Dreleja do następnej wioski, restauracji Te Liqui w Kosowie, biegnie przez 13 kilometrów wzdłuż ruchliwej drogi. Muszę więc albo pchać rower do restauracji Te Liqui, albo zostać w Drelej. Po pokonaniu ponad 7 kilometrów po asfaltowej drodze między Rugova Camp a Reke e Allages, decyduję, że mam dość asfaltu i pytam właściciela Shquiponja Guesthouse, czy może mnie zabrać do restauracji Te Liqui, aby ominąć kolejny długi odcinek i uczynić następny dzień znośniejszym.
Resztę dnia wykorzystuję na relaks w bardzo zachęcającym i wygodnym pensjonacie Shquiponja, odpoczynek, dobre jedzenie i relaks. Jedzenie i przygotować się na nadchodzący pracowity dzień.
Dzień 5: Dzień maratonu
Etap 5: Restaurant Te Liqui do Plav i dalej (42,6 km, 1900 m przewyższenia, 10 godzin)
Chociaż pominąłem odcinek z Drelej do restauracji Te Liqueni, dzisiejszy dzień zapowiada się na bardzo długi i męczący. Przyjazny właściciel pensjonatu Shquiponja, Ilir, podrzuca mnie do restauracji Te Liqueni około 8:30, a ja wyruszam w długą podróż do Plav, w sumie 35-36 kilometrów.
Powinno to być wykonalne, ponieważ największe wyzwanie stanowiło pierwsze 7 kilometrów szlaku, gdzie wznosił się nieco ponad 800 metrów w kierunku Qafa e Jelenkut. Później ścieżka była w większości płaska lub nachylona.
Przez ostatnie kilka dni zmagałem się ze stromymi podjazdami i wprowadziłem kilka zmian. Ustawiłem zegarek Garmin tak, aby pokazywał moje tętno zamiast prędkości, dystansu i godzin, które upłynęły. Zauważyłem, że te ostatnie rozpraszały mnie i rozczarowywały, a także kusiły do robienia krótszych przerw niż chciałem/potrzebowałem. Dostosowałem również swoje tempo. Zamiast normalnego tempa, robiłem mniejsze, wolniejsze kroki, ale nie zatrzymywałem się.

Zrobiłem sobie przerwę na lunch w Bobino Polje. Chociaż domek był wciąż w budowie, był bardzo gościnny. Zagrałem z synem właścicieli w grę Uno (która najwyraźniej jest niezwykle popularna w regionie) i zjadłem wspaniały lunch. Sprawdzając wiadomości w telefonie komórkowym, zobaczyłem przyjazną wiadomość od właścicieli pensjonatu, w którym przebywałem w Plav. Przynajmniej tak mi się wydawało. Przypomniałem sobie, że wybrałem ten pensjonat, ponieważ znajdował się blisko szlaku turystycznego. Zarezerwowałem pensjonat Grandfather's Place, który rzeczywiście znajduje się blisko szlaku.
Ale później, kiedy przygotowywałem się do szlaku, pomyliłem go z innym pensjonatem, Domem Dziadka, który również znajduje się w Plavie i tuż przy szlaku. Ale podczas gdy Dom Dziadka znajduje się w samym Plavie, Miejsce Dziadka jest w Budovicach, kolejne 6-7 kilometrów od Plava. Oznacza to, że tego dnia nie mam przed sobą kolejnych 20 kilometrów, ale kolejne 27. Oznacza to, że tego dnia muszę przejść nie 20, a 27 kilometrów. Szybko więc pakuję rzeczy, uzupełniam wodę i zwiększam tempo, aby dotrzeć do Budovic na czas.
Pozwalam sobie tylko na krótką przerwę przy zapierającym dech w piersiach filmie Jezioro Hridsko Jezero. To świetne miejsce do pływania (przepraszam, nie ma czasu) lub biwakowania (zdecydowanie nie ma na to czasu). Cieszę się zapierającym dech w piersiach widokiem i siadam obok dużej grupy Chorwatów, którzy cieszą się czasem spędzonym na słońcu. Po 15 minutach rozbijam obóz i spieszę się z powrotem do Plav i Budovic.
Kiedy w końcu docieram do pensjonatu, jest już ciemno. Ku naszemu zaskoczeniu, ci sami Chorwaci, którzy byli nad jeziorem po południu, teraz jedzą kolację i piją kilka drinków, aby świętować jedne ze swoich urodzin wieczorem. Zapraszają mnie na kieliszek lokalnego rakije i zanim się orientujemy, jest 3 nad ranem.
Dzień 6: Regeneracja na bezlitosnym szlaku turystycznym
Etap 6: Za Plavem do Vusanje (16,8 km, 1000 m przewyższenia, 4,5 godziny)
Po długim dniu i jeszcze dłuższej nocy funduję sobie odrobinę snu. Pensjonat Grandfather's Place jest do tego idealnym miejscem. To zdecydowanie najlepsze zakwaterowanie, jakie miałem na szlaku. Rodzina Feratović jest niezwykle przyjazna i gościnna i robi wszystko, co w ich mocy, aby uszczęśliwić swoich gości.
Synowie są wspaniałymi gospodarzami, mama jest odpowiedzialna za wspaniałe domowe jedzenie, a tata dba o to, aby nieruchomość była dobrze utrzymana. Po zjedzeniu pysznego śniadania, a nawet możliwości wyprania ubrań, żegnam się z moimi nowymi przyjaciółmi około godziny 11.00, aby wyruszyć do Vusanje.
Rodzina Feratović pokazuje mi ścieżkę bezpośrednio z ich pensjonatu z powrotem na szlak (do katuna na szlaku, który nosi ich imię), który okazuje się być mniej uczęszczany niż szlak Peaks of the Balkans. Wymaga trochę wspinaczki po zwalonych drzewach i objazdów, aby w końcu dotrzeć do siodła tuż przed szczytem Bajrak.

Ten punkt cieszy się złą sławą, ponieważ znajduje się tuż przed najbardziej stromym podjazdem na szlaku. Robię krótką przerwę przed wspinaczką. Okazuje się, że to ulubiony moment i popularna trasa tego dnia. Spotykam trzech Niemców i słyszę, że właśnie minęła mnie kolejna grupa 40 Holendrów.
Jedna z kobiet w grupie leży płasko na szlaku z przewodnikiem i mężem z powodu skurczów łydek i żołądka. Bardzo jej współczuję, to jej pierwszy dzień na szlaku. Oferuję pomoc, ale przewodnik ma wszystko pod kontrolą i wkrótce zostanie ewakuowana. To kolejny dowód na to, że choć szlak może wydawać się wygodny i sławny na Instagramie, to wciąż jest to natura, a szlak jest często bezlitosny.
Kontynuuję swoją drogę i stopniowo doganiam grupę 40 osób. Daje mi to dobry wgląd w typ ludzi, którzy dołączają do tych grup. Od ludzi, którzy chcą schudnąć i postrzegają to jako odpowiedni sposób, aby to zrobić, po lokalnego przewodnika, który czasami jest wyraźnie zirytowany ignorancją grupy na temat lokalnej kultury i historii, od starszych par po grupy przyjaciół, od par ojciec-syn po hobbystów pieszych wędrówek.
Później robię sobie przerwę w jednej z prowizorycznych kawiarni po drodze, aby odpocząć i porozmawiać z dwoma Australijczykami, którzy badają szlak, aby zaoferować wycieczki dla Australijczyków, oraz z jednym z przewodników z holenderskiej grupy, który oferuje się przyjechać jako przewodnik w przyszłym roku. Grzecznie odmawiam; wydaje mi się, że na szlaku jest już zbyt wielu przewodników i grup.
Spokojnie kończę ostatni etap w kierunku Vusanje, gdzie jem kolację i kładę się wcześnie spać, aby zregenerować siły po maratonie ostatniego dnia.
Dzień 7: Zmiana planu w celu uniknięcia złej pogody
Etap 7: Vusanje - Theth (23 km, 1100 m przewyższenia, 8 godzin)
Kolacja w pensjonacie była rozczarowująca, więc postanowiłem pominąć śniadanie i polegać na własnych zapasach batonów i innego jedzenia. Wyruszyłem wcześnie, by dać sobie trochę swobody tego dnia. Słyszałem, że pogoda ma być jutro zła, więc trochę więcej czasu dało mi trochę elastyczności na wszelki wypadek.
Trasa przez Park Narodowy Prokletije w kierunku Theth była piękna. Zrobiłem krótki postój w Niebieskie oko Vusanjegłęboki staw, z którego wypływa zapierająca dech w piersiach rzeka. Cieszyłem się widokiem imponującego Maja e Harapit przed zejściem w kierunku Theth.
W drodze na górę brakowało wody, więc dałem włoskiej rodzinie wszystko, co miałem, wiedząc, że wkrótce będę w Theth i uzupełnię zapasy wody. Theth było tętniącą życiem wioską pełną turystów, którzy wybierali się na jednodniowe wycieczki, pływali, odwiedzali słynny kościół i zwiedzali resztę starej wioski.
Kiedy jadłem lunch w Theth, ponownie spojrzałem na pogodę i zobaczyłem, że prognozy złej pogody na jutro wydają się sprawdzać. Planowałem rozbić obóz za przełęczą Valbona i przejść ostatnie 10 kilometrów ostatniego ranka, aby rano złapać autobus powrotny do Tirany. Ale to wydawało się zbyt niebezpieczne, więc zdecydowałem się spędzić noc w Theth.
Dzień 8: Spektakularna przełęcz Valbona
Etap 8: Theth - Valbone (15 km, 1200 metrów w pionie, 7 godzin)
Na tym etapie wędruję przez najbardziej turystyczną i popularną część Alp Albańskich. W ciągu ostatnich kilku dni wiele osób mówiło mi, że ta trasa jest bardzo zatłoczona. Szlak turystyczny z Theth do Valbony jest jednym z najpiękniejszych w tym zapierającym dech w piersiach regionie.
Wędrówka z Theth do Valbona ma około 15 kilometrów długości i według znaków zajmuje około 7 godzin. Ścieżka wije się przez wyboiste wąwozy, strome górskie ścieżki i zielone doliny. Po drodze będziesz nagradzany panoramicznymi widokami na ośnieżone szczyty i bujne alpejskie łąki.
Zaopatrzyłem się w wodę na gorące i strome podejście na przełęcz Valbona. Wspinaczka była interesująca, ponieważ co kilkaset metrów napotykałem nową grupę turystów, którzy po podziwianiu widoków z przełęczy Valbona schodzili z powrotem do Theth - dokładnie odwrotnie do moich zamiarów.
Po drodze spotkałem ciekawą grupę ludzi. Chyba najlepiej obrazuje to wypowiedź pani, która prowadzi jedną z kawiarni na górze. Powiedziała, że kilka razy dziennie jest pytana przez turystów wspinających się na przełęcz Valbona, czy mogą zapłacić kartą w jej kawiarni. Doprowadza ją to do szału i ogromnie frustruje, ponieważ jej kawiarnia znajduje się dosłownie pośrodku niczego, a gotówka jest jedynym sposobem płatności (podobnie jak w całym regionie).
Niektóre grupy mylą mnie z przewodnikiem (jak usłyszałem w pewnym momencie, ponieważ ludzie myśleli, że jestem szybki i zarówno mój Garmin InReach a także nosząc mój GPS na piersi) i pytają mnie, ile czasu zajmie im dotarcie do Theth (co jest niemożliwe do oszacowania - trudno jest oszacować prędkość i odległość dla grupy ludzi, których nie znasz). Jestem pewien, że niektórzy z nich nie dotarli przed zmrokiem.
Stąd można zobaczyć górę "Maja Jezercë", najwyższy szczyt przeklętych gór, które rozciągają się przez Kosowo i Czarnogórę. Przełęcz oferuje również widoki na doliny Theth i Valbona.
Na przełęcz dotarłem około 11:00 i ruszyłem, by zdążyć do Valbon na czas. Jeszcze bardziej zwiększyłem tempo i ostatecznie dotarłem do Valbon o 16:00. Co za dzień. Co za tydzień.
Następnego ranka bardzo się cieszę, że dzień wcześniej tak bardzo się nie wysilałem. Pogoda całkowicie się zmieniła. Silny wiatr i ulewny deszcz uniemożliwiłyby mi dotarcie do Valbone na czas i prawdopodobnie zepsułyby mi sen.
Ostatnia myśl - schody na szczytach Bałkanów
Schody drewniane. Drewniane schody. To już ostatni dzień, a one podsumowują to, co chyba przeszkadzało mi w Szlaku Szczytów Bałkanów. Staje się zbyt popularny, zbyt ruchliwy i zbyt skomercjalizowany jak na mój gust.
Nie zrozum mnie źle, Szczyty Bałkanów to fantastyczny szlak turystyczny. Widoki zapierają dech w piersiach, szlak (poza kilkoma dłuższymi odcinkami asfaltu) jest zabawny, zróżnicowany i piękny. Ludzie są fantastyczni; przez wszystkie lata spędzone na szlaku nigdy nie widziałem tak wielu przyjaznych, dumnych i szczerze zainteresowanych mieszkańców. Cieszyłem się każdym dniem na szlaku i zdecydowanie polecam wypróbowanie go, zanim się zepsuje.
Moje doświadczenie: "Tymczasowa kawiarnia" z broszury z 2016 roku jest teraz prawdziwą kawiarnią z kuchnią. "Rozproszone obozy letnie" z tej samej książki to teraz całe wioski. Jedna z kawiarni na trasie pobierała opłatę w wysokości 3 euro za puszkę Coca Coli w wiadrze z wodą (ceny wahały się od 1,50 do 2,50 euro). Jeden z właścicieli pensjonatów na szlaku zmienił oznaczenia, aby poprowadzić szlak wokół swojego domu. Są też schody. Żadna ścieżka nie potrzebuje schodów. Koniec kropka.
A wraz z dostępnością, świadomością i komercjalizacją pojawia się niebezpieczeństwo. W ciągu ośmiu dni, które spędziłem na szlaku, widziałem jedną osobę przetransportowaną z góry z powodu skurczów, jedną osobę z powodu choroby (i wiele innych cierpiących na choroby żołądkowo-jelitowe w okolicy Doberdol), dużą rodzinę, która nie zaplanowała dobrze i utknęła na górze w ciemności i musiała zostać wyciągnięta przez właściciela kawiarni na górze, oraz kilku turystów, którzy nie byli w stanie sprostać zadaniu wędrówki jednym lub kilkoma odcinkami szlaku.
Moje doświadczenia: Czego nauczyłem się w tydzień na Szlaku Szczytów Bałkanów
Jakie są więc moje najważniejsze wnioski po kilku dniach spędzonych w tym regionie?
- Popularny szlak turystyczny. Szlak staje się coraz bardziej popularny. Spotkałem dwie grupy 40 holenderskich turystów i nie jestem w stanie zliczyć, ilu innych spotkałem ostatniego dnia na szlaku (szlaki prowadzące do Plav i Theth są notorycznie zatłoczone). Te zatłoczone szlaki turystyczne nie są dla każdego. W przyszłości prawdopodobnie wybiorę mniej popularne szlaki turystyczne lub poza sezonem.
- Świetny szlak turystyczny, jeszcze lepsi ludzie. Szlak turystyczny zapiera dech w piersiach, a miejscowi są jeszcze bardziej imponujący. Są niezwykle przyjaźni, gościnni i szczerze zainteresowani odwiedzającymi.
- Mądrze wybierz punkt wejścia. Z perspektywy czasu podróż i start w Valbonie nie były dobrym pomysłem. Większość wędrowców, których spotkałem, podróżowała przez Shkoder, aby rozpocząć Peaks of the Balkans w Theth. Następnym razem zacząłbym tam.
- Bądź dobrze przygotowany. Chociaż szlak jest ogólnie dobrze oznakowany (więcej na ten temat później) i powinien być wykonalny dla wielu osób, istnieje wiele wzniesień i spadków. To wciąż natura, a pogoda może się szybko zmienić (czego nauczyłem się w krajach skandynawskich). Powinienem był trzy razy sprawdzić swój sprzęt (zawiodła mnie laska i dmuchany materac). Ogólnie rzecz biorąc, niezbędny jest lepszy trening, lepsze planowanie dni i tras oraz odpowiedni sprzęt.
- Zwracaj uwagę na możliwe zmiany wskazówek dotyczących trasy. Region rozwija się tak szybko (np. wylesianie, nowe drogi, nowe budynki, zmiany oznaczeń przez właścicieli pensjonatów, szlaki turystyczne niezgodne z opisem w książce lub pliku GPS), że należy stale zwracać uwagę na zmiany.
- Weź ze sobą GPS. Chociaż szlak jest dobrze oznakowany, trzeba sprawdzać GPS kilka razy dziennie pod kątem zmian. Niezbędne jest posiadanie dobrej mapy turystycznej offline w telefonie komórkowym lub specjalnego urządzenia GPS, takiego jak Garmin GPSMAP mieć przy sobie.